Dla całej Serii Nitya.
Krótko, ale konkretnie.
I've gotta fight today
To live another day
Speaking my mind today
To live another day
Speaking my mind today
My voice will be heard today
Skillet - Hero
Biegliśmy co sił w nogach, nie
dając tajemniczej postaci w czarnym płaszczu najmniejszych szans na
dogonienie nas. Strach, który z każdą chwilą był coraz większy
dodawał nam skrzydeł. Pędziliśmy po wydeptanej drużce nie
patrząc za siebie, a modląc się, by nic się nam nie stało.
Szczególnie bałem się o Catherine. Długa suknia sprawiała, że
coraz ciężej się jej biegło, co spowalniało nas bardzo. Gdy tak
biegliśmy wpadł mi do głowy pewien – moim zdaniem – kolejny
świetny pomysł. Stanąłem i odwróciłem się w stronę tego
czegoś. Zdezorientowana Catherine ciągnęła mnie za rękę i
prosiła byśmy biegli dalej. Lecz ja czekałem, aż postać będzie
wystarczająco blisko. Wyciągnąłem w jej kierunku rękę i miałem
tylko nadzieję, że moc mnie nie zawiedzie. Ścisnąłem mocno dłoń
i zamknąłem oczy. Boże, daj mi siłę. Otworzyłem oczy i
zobaczyłem czarną postać owiniętą w pnącze. Próbowała się
wyrwać, wierciła się, ale nic to jej nie dawało. Cieszyłem się,
że tym razem moc mnie nie zawiodła. Zdecydowałem się na dość
odważny krok. Podszedłem do ciemnej, zakapturzonej postaci i
zdjąłem jej z głowy czarny kaptur. Ku mojemu zdziwieniu nie
ujrzałem niebezpiecznej twarzy bandyty, pełnej blizn, tylko
delikatną, piękną, kobiecą twarz. Złote loki doskonale
podkreślały błękit jej oczu.
- Kim jesteś i czemu za nami biegłaś?
- Zapytałem.
Kobieta wyglądała na około
dwadzieścia pięć lat. No dobra, może przesadziłem.. dwadzieścia.
Patrzyła się na mnie jakby błagając, bym ją wypuścił z mocnego
uścisku pnączy. Nie zrobiłem tego. Mimo niewinnego wyglądu mogła
być niebezpieczna. Nie warto było tak ryzykować.
- Uciekajcie, co sił w nogach! Wielki,
niebezpieczny zwierzak czai się w lesie! Wypuśćcie mnie, proszę.
Spojrzałem pytającym wzrokiem na
Catherine, która kiwała przecząco głową. Widać, że nie była
za wypuszczeniem kobiety, ale przecież nie można jej tu tak
zostawić. Pstryknąłem dwa razy palcami a pnącza uschły, opadając
na ziemię.
- Dziękuję ci, za uwolnienie, panie.
- Mów mi Matheo, a najlepiej Mat. A ty
jak się nazywasz?
Kobieta wyglądała, jakby się przez
chwilę zastanawiała. Rozglądała się i jąkała, aż w końcu
powiedziała:
- Moriele.
- Moriele? Dziwne imię. -
powiedziałem.
- Jak każde inne. A skąd jesteście?
Na te pytanie nie miałem ochoty
odpowiadać. Przecież nie mogłem powiedzieć kobiecie, którą
widzę pierwszy raz na oczy, że jestem posiadaczem kryształy
żywiołu z przyszłości, który wraz ze swoimi znajomymi uratuje
świat.
- Przybyłem z dalekiej krainy, której
krajobrazy nie mogą się równać z tym, co widzę tutaj każdego
ranka.
Siostra szturchnęła mnie w bok
łokciem i dyskretnie szepnęła mi do ucha.
- Dobra ściema, pół sukcesu. A teraz
chodź już z powrotem do chatki.
Dobry pomysł. Z resztą Moriele
wydawała mi się bardzo podejrzana, jeszcze to dziwne imię. No ale
w końcu to średniowiecze. W sumie, to nawet nie miałem ochoty na
dalszą rozmowę z tą osobą. Musieliśmy jedynie uważać. Mogła
za nami pójść i dowiedzieć się, gdzie przebywamy. Postanowiłem
iść jakąś okrężną drogą, by ją zgubić.
- Wybacz, ale musimy cię opuścić.
Żegnaj. - powiedziałem, po czym odwróciłem się energicznie na
pięcie, złapałem Catherine pod rękę i poszliśmy razem przed
siebie. Usłyszeliśmy za plecami, jak Moriele upadała. Moja siostra
obejrzała się za siebie i zobaczyła, że kobieta leży na ziemi i
walczy z oplatającym jej kostkę korzeniem. Popatrzyła się na mnie
i zapytała:
- To twoja sprawka?
- To tak na wszelki wypadek, jakby
wpadło jej do głowy nas śledzić. Musimy zyskać na czasie.
Catherine pokręciła głową i
przyśpieszyła kroku, nie pytając już o nic.
***
-Co myślisz o tej kobiecie? - zapytała
Catherine, która siedziała na łóżku z książką o zielarstwie
na kolanach.
Nie wiedziałem, co mam jej
odpowiedzieć. Kobieta wydawała mi się strasznie podejrzana, a
historyjka o wielkim, niebezpiecznym zwierzaku wyssana z palca.
- Sam nie wiem. Nie chce mi się nawet
o niej myśleć. No bo po co?
- No tak. Ale wiesz co? Mi się ona
wydawała znajoma. Jestem pewna, że gdzieś ją już widziałam.
Zmarszczyłem brwi ze zdziwienia.
- Wydaje mi się, że kiedy byłam
kiedyś w mieście, to szła uliczką i pytała się ludzi, czy nie
znają jakiejś gospody niedaleko. - dodała.
- Czyli ona też nie jest stąd.
- Wygląda na to, że nie, nie jest.
- A może.. A może ona też jest
posiadaczką kryształu?
Z usta Catherine jako odpowiedź
usłyszałem jedynie głośne ' pfffff '. Może miała rację?
Przecież jakby była posiadaczką kryształu, to trafiłaby razem z
nami wtedy na łąkę przed domkiem Orena. Z resztą nawet nie
wyglądała, jakby miała kryształ. Czułbym to, jestem tego pewien,
a stając koło niej, czułem jedynie chłód, lęk i złą energię,
która pewnie wynikała ze zdenerwowania.
Położyłem się na łóżku. Po
naszej dzisiejszej wyprawie do lasu nogi bolały mnie nie
miłosiernie. Myślałem, że zaraz mi odpadną. W średniowieczu
wszystkie dróżki były niezwykle kamieniste, a podeszwy –
przynajmniej w moich butach – cienkie i styrane. Każdy krok był
bolesny i bardzo dotkliwy.
Leżałem na łóżku wbijając wzrok w
sufit. Średniowiecze zaczęło mi bardzo odpowiadać. Te świeże,
niezanieczyszczone powietrze, tak dziewicza ziemia. Jeszcze do tego
ta cisza dookoła. Była jak muzyka dla moich uszu. Zatracając się
w niej często myślałem o przyszłości, o tym, co będzie jak tata
wróci do domu, a nas nie będzie, a później pojawimy się ni stąd
ni zowąd. O ile w ogóle wrócimy.
Postanowiłem się jednak nie
przytłaczać tym i zacząć - tak ja Catherine - czytać trochę o
ziołach, które mamy zamiar uprawiać. Żałowałem, że nie ma
tutaj internetu. Byłoby o wiele szybciej. W dodatku książki, które
mieliśmy w szafie o mało nie rozpadały się nam rękach.
Musieliśmy uważać, by kartki nie powypadały. Wszystkie te książki
wyglądały zresztą tak samo. Wszystkie było w brązowych,
skórzanych okładkach, a w środku każda strona była przepięknie
ozdobiona kolorowymi obrazkami i zawijasami. Pomyślałem, że te
książki musiały wcześniej mieć bogatego posiadacza. W końcu w
średniowieczu nie każdy mógł sobie pozwolić na coś takiego.
- Uważaj, strony nie są ponumerowane.
Jeśli się pomylą, to ciężko będzie je uporządkować –
powiedziała Catherine, kiedy wyjmowałem książkę z szafy.
- Spokojnie, dam sobie radę –
odpowiedziałem. - Wyczytałaś coś ciekawego?
- Nic. Piszą tu tylko o tym, czego
sama bym się domyśliła.
- Eh, no trudno. Jeśli nie piszą tam
nic nowego, to chyba uprawa tych ziół nie musi być niczym trudnym?
- Raczej nie.
Wziąłem wszystkie książki i
położyłem je na łóżku Catherine. Usiadłem naprzeciwko niej,
krzyżując nogi. Zacząłem czytać, linijka po linijce, strona po
stronie, książka po książce. Mimo, że wszystko było okropnie
nudne wiedziałem, że to może mi pomóc uniknąć jakiś błędów.
Siedzieliśmy w blasku świec do późnej nocy, dopóki każda
książka nie została zgłębiona. Poszliśmy spać bardzo późno.
Miałem wrażenie, że jeszcze chwila, a zastałby nas wchód słońca.
Idźmy spać, bo zastanie nas nowy dzień, a dla nas poprzedni
jeszcze się nie skończył.
Króciutko, ale bardzo fajnie. Podobała mi się akcja z Moriele, jestem ciekawa kim ona jest, mam nadzieję, że jeszcze się pojawi. Super, że Mat się ogarnął i użył mocy, naprawdę bardzo mi się to podobało.
OdpowiedzUsuńDobrze też, że Catherine ma oko na bratai krótko go trzyma; nie wiem co on by bez niej począł, biedak. ;)
Życzę dużo weny i pozdrawiam!
Moriele mnie zainteresowała, jestem ciekawa o co właściwie chodzi w jej obecności, czego od nich chciała i dlaczego nie zdziwiły ją "żywe" pnącza ;) Jestem trochę w szoku, że Mat tak otwarcie pokazał swoją moc, w końcu, jako odmieniec, chyba powinien zachowywać jakieś pozory, ale z drugiej strony było to bardzo odważne, w końcu moc mogła zawieść.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że usłyszymy o Moriele już niedługo i coś się wyjaśni :) Czekam na ciąg dalszy!
Mnie się wydaje, że ta Moriele to taka ściemniara :>. Chyba Matheo dobrze zrobił unieruchamiając ją. Jeszcze by im się coś stało... A oni są tacy młodzi i niedoświadczeni!
OdpowiedzUsuńRzeczywiście notka krótka, ale treściwa. Dobrze, że Matheo coraz lepiej sobie radzi z mocą i ją dobrze wykorzystuje :). Ale niech się nie szwendają po nocy!
Pisz :). Ade
Ciekawa jestem co planujesz z tą Moriele... mam nadzieję, że szybko dodasz następną notkę i dowiemy się na jej temat czegoś więcej! Coś czuję, że Matheo miał dobre przeczucie i z pewnością to był dobry pomysł, że jąunieruchomił, no ale zobaczymy co będzie dalej!
OdpowiedzUsuńPisz!
Tośka
Bardzo mi się podobało! Cieszę się, że Matheo użył mocy, a co do tożsamości Moriele, to już coś tam się domyślam, ale mam nadzieję, że mnie zaskoczysz. To znaczy- sama akcja z nią była zaskakująca. Ale kiedy wyskoczyła z tekstem o zwierzaku czającym się między drzewami, aż miałam ochotę się jej roześmiać w twarz :D Ładna ściema.
OdpowiedzUsuńCiekawi mnie co będzie dalej.
Pozdrawiam, Lei
Krótko, ale fajnie. Coś mi zaczęło świtać w głowie na temat tej Moriele, ale nie będę się zdradzać. Jeszcze palnę głupotę i dopiero by było :)
OdpowiedzUsuńMatheo zachował się bardzo odpowiedzialnie i 'dorośle'. Należą mu się wielkie gratulacje, że postawił się zamaskowanemu napastnikowi. No ok, to była jakaś tam młoda dziewczyna, ale on w końcu o tym nie wiedział, nie?
Pozdrawiam i pisz dalej,
F.