Dla mojej kochanej Ade :*
Powoli zacząłem się przyzwyczajać do nowej rzeczywistości. Z biegiem czasu zapominałem jak to było w XXI, by móc się uczyć tego, co będzie mi potrzebne tu i teraz. Codziennie nadsłuchiwałem porannego ćwierkania ptaków, który był inny od niż ten w Francji. Tak właściwie, to tutaj wszystko było inne. Było ciszej, spokojniej, a w powietrzu unosił się zawsze cudowny aromat polnych kwiatów, który uwielbiałem.
Dni płynęły tutaj szybko, dzień wręcz równał się z nocą. Było tyle ciekawych zajęć, że nie można było się nudzić. Nauka coraz to nowszych umiejętności i treningi sprawiały, że pomału dochodziłem do wprawy. Potrafiłem już przywracać rośliny do życia, wypuszczać ogromne pnącza i kierować nimi.
Jak na razie wszystkie dni mijały spokojnie. Nic się nie działo – co mnie trochę dziwiło, bo czułem się bardziej jak na wakacjach, a nie jak na misji, z której mogę nie wrócić. Miałem trochę czasu na lepsze poznanie mojej drużyny. Wiadomo, jedni ludzie mi się bardziej spodobali, drudzy mniej, ale to nie ważne. Musimy się trzymać razem, więc staram się z nimi utrzymywać dobre relacje. Ciekawiły mnie tylko dwie bliźniaczki, z którymi jako jedynymi na razie nie miałem przyjemności porozmawiać. Nawet przez kilka sekund.
Wyglądały jak dwie krople wody. Dwie, dość wysokie blondynki z kryształowo - niebieskimi oczami, przemierzały korytarz. Z wyglądu takie same, z charakteru – ogień i woda. Jedna wygadana, zawsze miała na wszystko odpowiedź, druga zaś cicha i spokojna. Kompletne przeciwieństwo. Ale kto powiedział, że skoro bliźniaczki, to takie same pod każdym względem?
Kroczyły we dwie, kiedy my szliśmy do biblioteki. - jednego z naszych ulubionych pomieszczeń w chatce. Tysiące regałów i dziesiątki tysięcy książek! Raj dla czytelnika.
Chwileczkę, idziemy do biblioteki, to wypadałoby wziąć książki, które sobie pożyczyliśmy i czytaliśmy w pokoju, w nocy.
Musieliśmy wrócić, a właściwie kazałem Catherine czekaj, ja sam pobiegłem, tak było szybciej. Po chwili ponownie ruszyliśmy w stronę biblioteki, tym razem obładowani książkami, kiedy szły one. Niczym dwie nimfy zgrabnym krokiem przemierzały korytarz. Szły dokładnie tak samo. Krok w krok, dech w dech. Jedna z nich to wybranka, posiadaczka kryształu. Czułem to. Była powietrzem. Oboje spojrzeliśmy się na nie, gdy jedna z nich powiedziała:
- Cześć. Macie jakieś specjalne życzenia co do jutrzejszego obiadu? - spytała nas uprzejmie. - A może chcielibyście coś z targu? Jakieś owoce?
Spojrzałem pytająco na siostrę, a ona na mnie. Zastanowiłem się chwilę nad tym, co powiedziała blondynka i odpowiedziałem:
- Ja nie mam jakiś specjalnych wymagać.
- A ja w sumie zjadłabym owoce...-mruknęła Catherine.
I nastąpiła chwila ciszy. Staliśmy i nikt się nie odzywał. Tylko ja i Catherine wymienialiśmy co chwilę spojrzenia. Nie no, tak być nie może! Nie będziemy tylko stali i zabierali sobie wzajemnie powietrze. Musiałem odezwać się pierwszy:
- Co ze mnie za gapa! - wrzasnąłem, pukając się w głowę - Nawet się nie przedstawiłem. Jestem Matheo, A to moja siostra , Catherine.
Bliźniaczki spojrzały się na mnie, a później jedna z nich – ta mniej śmiała – uśmiechnęła się ciepło.
- Nic nie szkodzi. Jestem Sefi, a to moja siostra Julie - odpowiedziała, wskazując ręką na drugą blondynkę. - Nie przejmujcie się, jeśli będziecie nas ze sobą mylić. To normalne. Jak sobie radzicie bez sprzętów elektronicznych?
- I bieżącej wody - wtrąciła się nagle Julie, która jak dotąd się nie odzywała.
Wiedziałem, że to temat, w którym najwięcej do powiedzenia pewnie będzie miała moja siostra, niż ja. Mi to w sumie aż tak już nie przeszkadzało. Catherine zaś ciągle nie mogła się do tego przyzwyczaić.
Nie przeliczyłem się. Dziewczyna spojrzała tylko na dół i zaczęła mówić:
- Matheo dopiero od niedawna zaorientował się, że tu nie ma proszku do prania.
- Jak ty się czepiasz – warknąłem, lekko urażony. Ciągle rozpamiętuje sytuacje z proszkiem..
- Może i tak. A bez bieżącej, czystej wody jest okropnie. Nie ma prądu, co jest dla mnie kompletną tragedią. A o braku internetu czy sieci komórkowej to już nie wspomnę.- I tak mówiła, i zapomniała że koło niej stoi Matheo, który otworzył szeroko oczy na siostrę.
- No co ty nie powiesz, jak bym nie wiedziały. - odparsknąłem.
Widać, że bliźniaczki bawiło nasze szczeniackie zachowanie. Jedna z nich nawet się roześmiała, lecz po chwili przestała. Druga się tylko lekko uśmiechnęła.
- Proszek do prania to najmniejszy problem - odparła Julie, machając lekceważąco ręką. - Ze zgrozą odliczam dni, kiedy zabraknie mi wszystkich kosmetyków.
- Przeżyjesz - odparła jej siostra przyjaźnie, po czym rzuciła na nas wzrokiem. - No niestety trafiliśmy w czasy, do których w ogóle nie jesteśmy przystosowani.
- I po co się uczyłam matematyki? - burknęła pod nosem Julie.
- Po to, abyś mogła chociaż dobrze policzyć pieniądze.
- Tak, za pomocą funkcji trygonometrycznych? - odparła ironicznie.
- Zgadzam się. W tych czasach to przyda się tylko doświadczenie z lekcji wuefu, kiedy trzeba będzie uciekać przed niedźwiedziem - zażartowała Catherine, mając nadzieję, że rozbawi wszystkich, ale średnio jej się to udało. No dobra, mnie to bawiło, ale bliźniaczki nie wyglądały na rozbawione.
- I trochę historii – dodałem jeszcze po chwili od siebie.
Bliźniaczki roześmiały się, słysząc to i przytaknęły głową. Mają trochę opóźniany zapłon, ale nadrabiają tym, że są takie sympatyczne.
- Nie wiem, czy historia nam się za bardzo przyda. Choć te czasy przypominają średniowiecze, to jednak jesteśmy w miejscu, którego nigdy nie było na mapie - odpowiedziała Sefi, zwracając naszą uwagę na naprawdę bardzo ważny fakt.
- Może nie odkryli tego kraju wtedy? - spytała Julie, próbując to sobie wytłumaczyć.
- Nie wiem, możliwe.
- Albo jesteśmy w innym wymiarze.. - mruknąłem pod nosem, wlepiając wzrok w sufit.
Catherine spojrzała się na mnie i odparła mi:
- No pewnie, a Oren to kosmita.
Machnąłem tylko głową.
- Zmieńmy temat.. Która z was ma kryształ? - zapytałem, chcąc się dowiedzieć trochę więcej o posiadaczce żywiołu.
- Ja - odpowiedziała Sefi.
- Ja go miałam, ale mi ukradła - dopowiedziała Julie, uśmiechając się szeroko, lecz poprawiła się po chwili - Dobra, żartowałam. Po prostu mnie nie chciał, ale i tak ja go pierwsza znalazłam.
- No tak... - powiedziała cicho. Spojrzała na mnie - Ty również masz kryształ, prawda?
- Tak. I u mnie też było podobnie, bo pierwszy znalazł kryształ mój pies – odpowiedziałem, drapiąc się po głowie. To trochę jak piękna historia o bohaterze, który wydobył cudowny kryształ o nadnaturalnej mocy z paszczy bestii, ale ten bohater to tylko ja, a bestia to pies.
- Pies nie siostra. Przynajmniej się słucha, prawda? - zażartowała Julie, szturchając lekko Sefi, która lekko skrzywiła się.
- Przestań, to wcale nie jest śmieszne...
- Jak nie? Zresztą na pewno byś chciała, abym się ciebie lepiej słuchała, ale nie jestem psem - powiedziała wesoło.
Ja i Catherine spojrzeliśmy się krzywo na siebie.
- W to nie wątpię - odrzekła Catherine, nie wiedząc co ma na to odpowiedzieć.
- No ale jak już nam tak wesoły, to na dobre zakończenie jeszcze powiem tyle, że znalazł go w ogrodzie. Hmm, w końcu mój żywioł to ziemia, a twój to.. woda? – dopytałem, choć nie wiem po co. Chyba dla podtrzymania rozmowy.
Pokiwała głową i uśmiechnęła się przyjaźnie do nas.
- Nie, wiatr. I znalazłam swój kryształ w lesie - odpowiedziała uprzejmie.
- Tak. Nie w chmurze ani podczas skoków spadochronowych - dopowiedziała Julie, aby podkreślić, że to wcale nie ma powiązania.
- Chmm, wydajesz się osobą zbyt mocno stąpającą na ziemi, by skakać ze spadochronem – rzekłem, przyglądając się blondynce.
- Za to twoja siostra..
Julie zmrużyła oczy i już otwierała usta, aby coś powiedzieć, ale Sefi machnęła lekko ręką, przez co nie mogła. Stała, krzyżując ręce na piersiach i patrząc cały czas na Catherine. Ja tylko patrzyłem, raz na jedną, raz na drugą dziewczynę.
- Na nas już chyba pora. Bardzo miło było was poznać - powiedziała Sefi, uśmiechając się do nas przyjaźnie i złapała siostrę za łokieć. Ruszyły dalej korytarzem, nie patrząc się do tyłu.
- Do zobaczenia – odpowiedzieliśmy, patrząc w stronę odchodzących bliźniaczek. Mieliśmy nadzieję, że dosłyszały.
I'm at the edge of the world
Where do I go from here?
Do I disappear?
Edge of the world
Should I sink or swim?
Or simply disappear?
- Bring Me The Horizon - Sleepwalking
Where do I go from here?
Do I disappear?
Edge of the world
Should I sink or swim?
Or simply disappear?
- Bring Me The Horizon - Sleepwalking
Powoli zacząłem się przyzwyczajać do nowej rzeczywistości. Z biegiem czasu zapominałem jak to było w XXI, by móc się uczyć tego, co będzie mi potrzebne tu i teraz. Codziennie nadsłuchiwałem porannego ćwierkania ptaków, który był inny od niż ten w Francji. Tak właściwie, to tutaj wszystko było inne. Było ciszej, spokojniej, a w powietrzu unosił się zawsze cudowny aromat polnych kwiatów, który uwielbiałem.
Dni płynęły tutaj szybko, dzień wręcz równał się z nocą. Było tyle ciekawych zajęć, że nie można było się nudzić. Nauka coraz to nowszych umiejętności i treningi sprawiały, że pomału dochodziłem do wprawy. Potrafiłem już przywracać rośliny do życia, wypuszczać ogromne pnącza i kierować nimi.
Jak na razie wszystkie dni mijały spokojnie. Nic się nie działo – co mnie trochę dziwiło, bo czułem się bardziej jak na wakacjach, a nie jak na misji, z której mogę nie wrócić. Miałem trochę czasu na lepsze poznanie mojej drużyny. Wiadomo, jedni ludzie mi się bardziej spodobali, drudzy mniej, ale to nie ważne. Musimy się trzymać razem, więc staram się z nimi utrzymywać dobre relacje. Ciekawiły mnie tylko dwie bliźniaczki, z którymi jako jedynymi na razie nie miałem przyjemności porozmawiać. Nawet przez kilka sekund.
Wyglądały jak dwie krople wody. Dwie, dość wysokie blondynki z kryształowo - niebieskimi oczami, przemierzały korytarz. Z wyglądu takie same, z charakteru – ogień i woda. Jedna wygadana, zawsze miała na wszystko odpowiedź, druga zaś cicha i spokojna. Kompletne przeciwieństwo. Ale kto powiedział, że skoro bliźniaczki, to takie same pod każdym względem?
Kroczyły we dwie, kiedy my szliśmy do biblioteki. - jednego z naszych ulubionych pomieszczeń w chatce. Tysiące regałów i dziesiątki tysięcy książek! Raj dla czytelnika.
Chwileczkę, idziemy do biblioteki, to wypadałoby wziąć książki, które sobie pożyczyliśmy i czytaliśmy w pokoju, w nocy.
Musieliśmy wrócić, a właściwie kazałem Catherine czekaj, ja sam pobiegłem, tak było szybciej. Po chwili ponownie ruszyliśmy w stronę biblioteki, tym razem obładowani książkami, kiedy szły one. Niczym dwie nimfy zgrabnym krokiem przemierzały korytarz. Szły dokładnie tak samo. Krok w krok, dech w dech. Jedna z nich to wybranka, posiadaczka kryształu. Czułem to. Była powietrzem. Oboje spojrzeliśmy się na nie, gdy jedna z nich powiedziała:
- Cześć. Macie jakieś specjalne życzenia co do jutrzejszego obiadu? - spytała nas uprzejmie. - A może chcielibyście coś z targu? Jakieś owoce?
Spojrzałem pytająco na siostrę, a ona na mnie. Zastanowiłem się chwilę nad tym, co powiedziała blondynka i odpowiedziałem:
- Ja nie mam jakiś specjalnych wymagać.
- A ja w sumie zjadłabym owoce...-mruknęła Catherine.
I nastąpiła chwila ciszy. Staliśmy i nikt się nie odzywał. Tylko ja i Catherine wymienialiśmy co chwilę spojrzenia. Nie no, tak być nie może! Nie będziemy tylko stali i zabierali sobie wzajemnie powietrze. Musiałem odezwać się pierwszy:
- Co ze mnie za gapa! - wrzasnąłem, pukając się w głowę - Nawet się nie przedstawiłem. Jestem Matheo, A to moja siostra , Catherine.
Bliźniaczki spojrzały się na mnie, a później jedna z nich – ta mniej śmiała – uśmiechnęła się ciepło.
- Nic nie szkodzi. Jestem Sefi, a to moja siostra Julie - odpowiedziała, wskazując ręką na drugą blondynkę. - Nie przejmujcie się, jeśli będziecie nas ze sobą mylić. To normalne. Jak sobie radzicie bez sprzętów elektronicznych?
- I bieżącej wody - wtrąciła się nagle Julie, która jak dotąd się nie odzywała.
Wiedziałem, że to temat, w którym najwięcej do powiedzenia pewnie będzie miała moja siostra, niż ja. Mi to w sumie aż tak już nie przeszkadzało. Catherine zaś ciągle nie mogła się do tego przyzwyczaić.
Nie przeliczyłem się. Dziewczyna spojrzała tylko na dół i zaczęła mówić:
- Matheo dopiero od niedawna zaorientował się, że tu nie ma proszku do prania.
- Jak ty się czepiasz – warknąłem, lekko urażony. Ciągle rozpamiętuje sytuacje z proszkiem..
- Może i tak. A bez bieżącej, czystej wody jest okropnie. Nie ma prądu, co jest dla mnie kompletną tragedią. A o braku internetu czy sieci komórkowej to już nie wspomnę.- I tak mówiła, i zapomniała że koło niej stoi Matheo, który otworzył szeroko oczy na siostrę.
- No co ty nie powiesz, jak bym nie wiedziały. - odparsknąłem.
Widać, że bliźniaczki bawiło nasze szczeniackie zachowanie. Jedna z nich nawet się roześmiała, lecz po chwili przestała. Druga się tylko lekko uśmiechnęła.
- Proszek do prania to najmniejszy problem - odparła Julie, machając lekceważąco ręką. - Ze zgrozą odliczam dni, kiedy zabraknie mi wszystkich kosmetyków.
- Przeżyjesz - odparła jej siostra przyjaźnie, po czym rzuciła na nas wzrokiem. - No niestety trafiliśmy w czasy, do których w ogóle nie jesteśmy przystosowani.
- I po co się uczyłam matematyki? - burknęła pod nosem Julie.
- Po to, abyś mogła chociaż dobrze policzyć pieniądze.
- Tak, za pomocą funkcji trygonometrycznych? - odparła ironicznie.
- Zgadzam się. W tych czasach to przyda się tylko doświadczenie z lekcji wuefu, kiedy trzeba będzie uciekać przed niedźwiedziem - zażartowała Catherine, mając nadzieję, że rozbawi wszystkich, ale średnio jej się to udało. No dobra, mnie to bawiło, ale bliźniaczki nie wyglądały na rozbawione.
- I trochę historii – dodałem jeszcze po chwili od siebie.
Bliźniaczki roześmiały się, słysząc to i przytaknęły głową. Mają trochę opóźniany zapłon, ale nadrabiają tym, że są takie sympatyczne.
- Nie wiem, czy historia nam się za bardzo przyda. Choć te czasy przypominają średniowiecze, to jednak jesteśmy w miejscu, którego nigdy nie było na mapie - odpowiedziała Sefi, zwracając naszą uwagę na naprawdę bardzo ważny fakt.
- Może nie odkryli tego kraju wtedy? - spytała Julie, próbując to sobie wytłumaczyć.
- Nie wiem, możliwe.
- Albo jesteśmy w innym wymiarze.. - mruknąłem pod nosem, wlepiając wzrok w sufit.
Catherine spojrzała się na mnie i odparła mi:
- No pewnie, a Oren to kosmita.
Machnąłem tylko głową.
- Zmieńmy temat.. Która z was ma kryształ? - zapytałem, chcąc się dowiedzieć trochę więcej o posiadaczce żywiołu.
- Ja - odpowiedziała Sefi.
- Ja go miałam, ale mi ukradła - dopowiedziała Julie, uśmiechając się szeroko, lecz poprawiła się po chwili - Dobra, żartowałam. Po prostu mnie nie chciał, ale i tak ja go pierwsza znalazłam.
- No tak... - powiedziała cicho. Spojrzała na mnie - Ty również masz kryształ, prawda?
- Tak. I u mnie też było podobnie, bo pierwszy znalazł kryształ mój pies – odpowiedziałem, drapiąc się po głowie. To trochę jak piękna historia o bohaterze, który wydobył cudowny kryształ o nadnaturalnej mocy z paszczy bestii, ale ten bohater to tylko ja, a bestia to pies.
- Pies nie siostra. Przynajmniej się słucha, prawda? - zażartowała Julie, szturchając lekko Sefi, która lekko skrzywiła się.
- Przestań, to wcale nie jest śmieszne...
- Jak nie? Zresztą na pewno byś chciała, abym się ciebie lepiej słuchała, ale nie jestem psem - powiedziała wesoło.
Ja i Catherine spojrzeliśmy się krzywo na siebie.
- W to nie wątpię - odrzekła Catherine, nie wiedząc co ma na to odpowiedzieć.
- No ale jak już nam tak wesoły, to na dobre zakończenie jeszcze powiem tyle, że znalazł go w ogrodzie. Hmm, w końcu mój żywioł to ziemia, a twój to.. woda? – dopytałem, choć nie wiem po co. Chyba dla podtrzymania rozmowy.
Pokiwała głową i uśmiechnęła się przyjaźnie do nas.
- Nie, wiatr. I znalazłam swój kryształ w lesie - odpowiedziała uprzejmie.
- Tak. Nie w chmurze ani podczas skoków spadochronowych - dopowiedziała Julie, aby podkreślić, że to wcale nie ma powiązania.
- Chmm, wydajesz się osobą zbyt mocno stąpającą na ziemi, by skakać ze spadochronem – rzekłem, przyglądając się blondynce.
- Za to twoja siostra..
Julie zmrużyła oczy i już otwierała usta, aby coś powiedzieć, ale Sefi machnęła lekko ręką, przez co nie mogła. Stała, krzyżując ręce na piersiach i patrząc cały czas na Catherine. Ja tylko patrzyłem, raz na jedną, raz na drugą dziewczynę.
- Na nas już chyba pora. Bardzo miło było was poznać - powiedziała Sefi, uśmiechając się do nas przyjaźnie i złapała siostrę za łokieć. Ruszyły dalej korytarzem, nie patrząc się do tyłu.
- Do zobaczenia – odpowiedzieliśmy, patrząc w stronę odchodzących bliźniaczek. Mieliśmy nadzieję, że dosłyszały.